Ostatnim naszym przystankiem w Argentynie jest Mendoza. Miasto jest stolicą regionu słynącego głównie z win. W regionie Mendozy wytwarza się około 2/3 argentyńskiej produkcji i najwięcej wina w całej Ameryce Południowej. Miejscowe winiarnie ze średnim położeniem 600-1100 metrów n.p.m. należą również do jednych z najwyżej położonych winiarni na świecie. Zdarzają się również winiarnie leżące na wysokości nawet 1700 metrów n.p.m.
Przyjeżdżając do Mendozy wyobrażaliśmy sobie, że miasto będzie w stylu miejsc, które już wcześniej odwiedziliśmy - Indyjski Munnar z polami herbaty, czy Zona Cafeteria w Kolumbii. Myśleliśmy, że wystarczy będzie ruszyć się z miasta, by wskoczyć między winorośle. Niestety nasze oczekiwania zderzyły się z rzeczywistością. Mendoza jest dość dużym miastem i by dostać się do winiarni trzeba przejechać dobre kilkadziesiąt kilometrów. Tak też zrobiliśmy. By zagłębić się w proces produkcji wina wybraliśmy jedną z "pobliskich" winiarni, a dokładnie mieszcząca się u podnóży Andów, położoną 100 kilometrów od Mendozy winiarnnię Bodega Salentein.
W winiarni tej organizowane są prawie codziennie po 3 wycieczki w języku hiszpańskim i angielskim. Wycieczka zaczyna się od projekcji kilkuminutowego filmu o historii winorośli.
Następnie idziemy za przewodnikiem wśród winorośli do jednego z budynków, w których produkowane są wina Salentein.
Na wstępie jesteśmy zapoznanii z historią firmy i ilościami, w jakich produkowane są poszczególne rodzaje win firmy Salentein. Następnie wchodzimy do pomieszczenia, w którym jest mnóstwo metalowych zbiorników z nierdzewki, w których odbywa się wstępna fermentacja w odpowiedniej temperaturze. Już na wejściu da się wyczuć zapach wszechobecnego wina.
Wina z najlepszej linii produkcyjnej Salentein Primus fermentują w dębowych beczkach z francuskiego drewna. Jest ich w sumie 12, a każda mieści 7600 litrów wina. Beczki po każdym opróźnieniu są dokładnie myte, wietrzone, a ich wewnętrzna warstwa jest zdrapywana i przygotowywana na kolejny proces. Beczki te starczają od 7 do 10 lat.
Schodzimy do piwnicy pełnej leżakujących beczek, w której czasem odbywają się koncerty. W pomieszczeniu podobno utrzymywana jest stala temperatura 12 stopni Celciusza i wilgotność na poziomie 80%. Każda z beczek mieści 225 litrów trunku i jest wykonana z francuskiego dębu. Piwnica jest w stanie pomieścić aż 5000 beczek.
Na końcu wycieczki przenosimy się do sali, w której mamy okazję skosztować 3 różnych win. Jako wytrawni smakosze wiemy jak powinna wyglądać degustacja z prawdziwego zdarzenia. Każde wino powinno być podawane w czystym kieliszku. Tu każdy dostaje jeden kieliszek, do którego po kolei nalewane są różne trunki. Na końcu Pani przewodnik pyta które wino jest najlepsze, a część turystów się zachwyca i prezentuje swoje wywody. Dla nas ostatnie wino jest pomieszaniem z dwoma wcześniejszymi, o czym informujemy zakłopotaną przewodniczkę, która próbowała stworzyć atmosferę picia wytrawnych trunków. Podczas degustacji zostały podane jednak wina z najtańszej półki Salentein. Nie ma się jednak czemu dziwić, skoro koszt wycieczki z degustacją to 90 argentyńskich pesos (około 7 dolarów). By spróbować droższych win można udać się do mieszczącej się tu restauracji, bądź zapisać się na drożsżą wycieczkę dla wykwintych smakoszy, której cena wynosi od 280 do 540 argentyńskich pesos w zależnośći od kosztowanych win.
Na koniec wycieczki zaliczamy jeszcze mieszczącą się tu Galerię Sztuki.
Podsumowywując wycieczka była całkiem udana. Fajnie było zobaczyć gdzie i jak składowane jest wino. Mniejwięcej jak to wygląda i gdzie korkowane są butelki. Spodziewaliśmy się jednak więcej informacji od przewodnika o samym procesie produkcji, a dowiedzieliśmy się za to więcej o samej winiarni Salentein i ilościach w jakich produkowane są poszczególne rodzaje win. Wiedza ta do szczęścia i życia nie jest aż tak bardzo potrzebna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz