Strony

niedziela, 5 kwietnia 2015

Si Phan Don

Ostatnie miejsce jakie odwiedzamy w Laosie to Si Phan Don, a inaczej 4 Tysiące Wysp na rzece Mekong w południowej części kraju zaraz przy granicy z Cambodżą. Z lądu dostajemy się łódką na niewielką wyspę Don Det, która jest jedną z 3 wysp, na które głównie trafiają turyści.





W pierwszy dzień wypożyczamy rowery, by zwiedzić wyspę. Łączna długość dróg to około 7 kilometrów, więc jeżdżenia nie ma za wiele. Droga prowadzi głównie przy brzegu wzdłuż wiejskich zabudowań. Można podpatrzeć trochę życia ludzi mieszkających w swoich drewnianych i bambusowych chatach na palach. Po drodze zatrzymujemy się na dobre parę minut, by obserwować bawoła zanurzającego łeb raz po raz, by  wyłowić wodorosty z dna rzeki.






W końcu dojeżdżamy do mostu łączącego wyspę Don Det z wyspą Don Khon. Niegdyś po moście jeździła kolej łącząca te dwie wyspy. Została otwarta prawdopodobnie w roku 1893 i służyła do transportu towarów i pasażerów. Zamknięta została po roku 1940 i do 2009 była jedyną kiedykolwiek istniejącą koleją w Laosie. Dziś po kolei pozostał wiadukt, z którego korzystają miejscowi i turyści. Miejscowi za przejście przez most pobierają opłatę, która rośnie z roku na rok i na dzień dzisiejszy wynosi 35000 kipów, czyli ponad 4 USD. Często mostu nikt nie pilnuje i turyści unikają opłaty. Nam jednak się nie udało i sobie darowaliśmy.



Na wyspie nie ma bankomatów. Jest za to możliwość wynajęcia łódki na ląd, gdzie takowe się znajdują. Pierwszy raz spotkamy się z wycieczką do bankomatu.


Drugiego dnia wykupujemy całodniową wycieczkę . Z samego rana spotykamy w knajpie resztę grupy i po śniadaniu wskakujemy na kajaki. Po krótkim spływie Mekongiem zaliczamy mały spacer do jednego z wodospadów na wyspie, do której wczoraj nie udało nam się dostać.









Po małej kąpieli przy wodospadzie i małym posiłku znów wskakujemy na kajaki. Na rzece mijamy sporo bambusowych konstrukcji, wyglądających jak niedokończone mosty, które budowane są wzdłuż rzeki. Jak się później dowiadujemy są to konstrukcje służące do połowu ryb. Nie ma tu sieci, a ryby zakleszczają się w bambusowych pułapkach płynąc z nurtem rzeki.






Po drodze zatrzymujemy się poobserwować delfiny krótkogłowe żyjące m.in. w wodach przybrzeżnych Azji Południowo - Wschodniej. Delfiny te są w stanie wpływać w górę rzeki nawet do 1000 kilometrów w poszukiwaniu pokarmu. Zobaczyć się nam je udało, ale zdjęcie ciężko zrobić.


Główną atrakcją wycieczki są wodospady Khone Phapheng. Wodospady rozciągają się na szerokość prawie 10 kilometrów i są jednym z najszerszych wodospadów na świecie.








Na koniec wycieczki ostatni raz wskakujemy na kajaki o zachodzie słońca i wracamy z nurtem rzeki nazad do Don Det. Po jakimś czasie płynąc w trójkę na kajaku zaczyna nam się zdawać, że kajak traci balans i zaczyna go bujać na lewo i prawo. Mamy też wrażenie, że powoli zaczynamy tonąć. Zauważa też to nasz przewodnik i szybko dopływamy do brzegu jednej z wysp. Stawiamy kajak w pion i wylewamy sporą ilość wody. Okazało się, że w podwoziu mamy już łataną wcześniej dziurę. Woda została wylana, a do celu niewiele drogi zostało. Wskakujemy ostatni raz na nasz dziurawy rydwan i wiosłujemy  tak szybko, jak nigdy wcześniej, by już po paru minutach dopłynąć do plaży w Don Det. Udało się !







Trzeciego dnia z rana opuszczamy wyspy i kierujemy się już w kierunku pobliskiej granicy z Kambodżą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz