Zatrzymujemy się na 4 noclegi na obrzeżach Salty w hostelu Loki. Głównym powodem postoju tutaj było odwiedzenie odbywającego się w okolicy wyścigu Dakar. Poza relaksowaniem się w basenie znajdujemy czas na zwiedzenie też paru miejsc.
Ruszamy jednego dnia na północ od Salty i robimy kółko liczące prawie 500 kilometrów zaliczając po drodze sporo fajnych zakrętów. Dojeżdżamy do miejscowości Humahuaca i Purmamarca, w której główną atrakcją jest 7 kolorowa góra.W drugiej z miejscowości zaliczamy również fajny szlak wśród kolorowych gór, na którym mijamy sporo spacerujących turystów. Nam bez kłopotów udaje się tu wjechać motocyklami i kółko zamiast w półtorej godziny, objeżdżamy na spokojnie w pół.
W hostelu pewnego dnia spotykamy parę z Australii - Adama i Jayde - podróżującą na takich samych motocyklach jak my, tylko trochę brzydszych bo w czerwonym kolorze. Swoje sprzęty kupili w Peru 4 miesiące temu i póki co zrobili na nich 10000 km. Mają przed sobą jeszcze 3,5 miesiąca i ambitny plan zrobienia naszej trasy aż do Parku Iguazu, a potem jazda brazylijskim wybrzeżem i przedostanie się jeszcze do Kolumbii. W tej chwili podobnie jak my zmierzają na południe w stronę Santiago. Decydujemy się zatem założyć gang XR 125 "małe jest lepsze" i wspólnie przemierzyć trasę na cztery pierdki. Planujemy wystartować z hostelu wczesnym rankiem, jednak orientujemy się z rana, że Madzika motocykl ma kapcia. Po ekspresowej wymianie dętki wyjeżdżamy 2 godziny później, niż zakładaliśmy.
Nasza trasa wiedzie początkowo do Cachi, w którym zatrzymali się motocykliści i kierowcy quadów parę dni temu podczas jednego z etapów. Droga prowadzi przez przełęcz Piedra del Molino mieszczącą się na wysokości 3457 m n.p.m.
Dojeżdżamy asfaltem do Cachi, gdzie zatrzymujemy się tylko na obiad, a motocykle na tankowanie. Udaje nam się nawet zobaczyć, jak dystrybutor paliwowy wygląda od środka.
Wsiadamy na motóry i wskakujemy na słynną trasę Ruta 40, którą już mieliśmy okazję jechać na południu Argentyny . Szutrowa droga prowadzi nas wśród nieziemskich krajobrazów i niesamowitych formacji skalnych aż do samego Cayafate.
Na zdjęciu wyżej Madzik obserwująca otaczający krajobraz w swej naturalnej pozycji na motocyklu z głową skręconą na bok.
Do Cafayate dojeżdżamy późnym popołudniem. Zostajemy tu na dwie noce z naszymi australijskimi znajomymi. Rankiem wyruszamy bez bagażu na wycieczkę na drogę 68 w stronę Salty do wąwozu Quebrada de Cafayate. Po drodze odwiedzamy geologiczne formacje ukształtowane przez wiatr i deszcz. Odwiedzamy główne atrakcje, takie jak Gardło Diabła, Amfiteatr, Okno, Żaba i parę innych. Po zobaczeniu wszystkich decydujemy się wrócić do Cafayate, gdzie po przejechaniu w sumie 150 kilometrów wskakujemy do miejskiego basenu i idziemy na jedyne w swoim rodzaju winne lody.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz