Wodospad Iguazu leży na granicy Argentyny i Brazylii. By go zobaczyć zatrzymujemy się po argentyńskiej stronie w jednym z hosteli w mieście Puerto Iguazu, które staje się dla nas bazą wypadową. Z tego co wszyscy mówią warto zobaczyć wodospad z dwóch stron. Na każdą ze stron przeznaczamy po 1 dniu.
Pierwszego dnia zaczynamy zwiedzanie od bliższej nam części argentyńskiej. Po 14 kilometrach jazdy dojeżdżamy do bram parku i zostawiamy motocykl na parkingu. Przy wejściu obsługa wita nas polskim "Dzień dobry" - na biletach wypisana jest narodowość turysty. Stąd krótki spacer wgłąb parku i po chwili wsiadamy do wagoników kolejki, która jest głównym środkiem transportu. Można nią dojechać zarówno do wyższej i niższej platformy widokowej, jak i najbardziej spektakularnego Gardła Diabła. My wysiadamy na pierwszym przystanku i zwiedzanie parku zaczynamy od rejsu łódką. Tu w kolejce poznajemy polską parę z Gdyni. Pozdrawiamy! Po argentyńskiej stronie parku można zdecydować się na krótki rejs pod same wodospady, bądź dłuższy z przejazdem ciężarówką i dłuższym przepływem po rzece. My wybieramy dłuższą opcję z przewodnikiem. Po krótkiej przejażdżce ciężarówką wsiadamy na łódkę i płynąc rzeką Iguazu zbliżamy się po raz pierwszy do wodospadów. Podpływamy do wodospadu po dwóch stronach wyspy San Martin, na którą normalnie można dostać się za darmo promem. Niestety podczas naszych odwiedzin wyspa była zamknięta dla zwiedzających. Wszyscy mają wystarczająco dużo czasu, by przyjrzeć się blisko i zrobić zdjęcia. W pewnym momencie przewodnik prosi o schowanie cennych rzeczy do wodoszczelnych worków, które dostaliśmy na wejściu do łódki. Teraz dopiero zaczyna się zabawa. Podpływamy pod wodospad tak blisko, że strumień wody zaczyna wpadać nam na głowy i do łódki. Ciężko cokolwiek zobaczyć, ale w końcu dajemy radę podnieść głowę do góry i otworzyć oczy. Naszym oczom ukazuje się krawędź wodospadu na tle niebieskiego nieba. Przy tym spadające i uderzające nas strumienie wody - coś niesamowitego.
Rejs kończy się wysiadką na niższej platformie widokowej, gdzie zaczynamy spacer po różnych punktach widokowych w parku.
Drugiego dnia przekraczając granicę dostajemy się do Iguazu od brazylijskiej strony. Tutaj głównym środkiem transportu są piętrowe autobusy, które wożą turystów od samej bramy, aż do platform widokowych. Po stronie brazylijskiej również można wybrać się na rejs nieco mniejszą łódką dokładnie w te same miejsca, w których już byliśmy. Można także wykupić przelot helikopterem nad Iguazu. Z tego co się orientuję jest to kosz 100 dolarów za 10 minutowy lot. My się nie zdecydowaliśmy. Po stronie brazylijskiej jest dużo mniej do chodzenia. Szlak jest dużo
krótszy, ludzi zdaje się być dużo więcej w porównaniu do argentyńskiej
części i jest dość tłocznie. Na pewno wodospady warto zobaczyć zarówno w Brazylii, jak i Argentynie.
Prócz samego wodospadu w samym parku aż roi się od zwierząt i owadów. Można tu zobaczyć sporo ptaków - w tym tukany, jaszczurki i inne czworonogi. Najwięcej w parku jest ostronosów, które są dosłownie wszędzie. Zwierzaki te wychodzą z lasu do ludzi, wchodzą na śmietniki, stoliki. Jedzą wszystko co się da. Grzebią nosami w ziemi w poszukiwaniu jedzenia, po czym wchodzą na drzewa, by jeść ich owoce. Są przy tym bardzo oswojone i zachowują się jak domowe zwierzaki. To takie trochę psy mieszkające w lesie z nosem mrówkojada i ciałem małpy. Odwiedziliśmy również pobliski ośrodek zwierząt, w którym spotkaliśmy między innymi mrówkojada.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz