Strony

poniedziałek, 31 marca 2014

Park Tayrona

Park Tayrona znajduje się na północy Kolumbii na wybrzeżu Karaibskim. Z racji tego, że do parku nie da się wjechać własnym środkiem lokomocji zostawiliśmy motocykle w miejscowości Santa Marta. W niej wsiedliśmy w lokalny autobus, który już po godzinie dowiózł nas pod główne wejście parku.  W autobusie poznaliśmy inna parę z Polski - Agatę, która już parę miesięcy jeździ po Ameryce Pd i jej chłopaka Jacka, który dołączył na 3 tygodniowe wakacje. Po zapłaceniu 37500 COP (kolumbijskich peso = ok.75zł) na wejściu, pierwsze 5 km pokonaliśmy małym busem. Tu poznaliśmy kolejną polską parę z Warszawy, która wpadła do Kolumbii na 2 tygodniowe wakacje. Do parku obowiązuje zakaz wnoszenia noży i alkoholu. Mimo rewizji udało nam się wnieść litr rumu : ) Po przejażdżce busem zaczyna się 3 godzinny spacer (trasę można również pokonać na koniu), w czasie którego można zobaczyć kapibary, małpy, mrówkowe autostrady, masę kolorowych jaszczurek i wiele innych. Prócz zwierząt spotkaliśmy kolejną czwórkę z Polski -  Irka wraz z kuzynem i ich żonami. Naszym miejscem docelowym w parku był kamping El Cabo, w którym rozłożyliśmy się z własnym namiotem - była to najtańsza opcja, choć może nie najfajniejsza. Na kampingu jest też możliwość spania w wynajętym namiocie, bądź w hamaku w domku na skałach z widokiem na morze. W parku znajdują się dwa główne kampingi, jednak tylko przy tym można pływać. Między kampingami znajduje się mały naturalny basen La Pisina, w którym trochę posnurkowaliśmy. Z innych rozrywek w ramach plażowej nudy można też przejść się parę metrów do najbliższej palmy i rozłupać kokosa. Podczas posiłków udało nam się poznać jeszcze pilota wycieczek z Krakowa i dwie koleżanki z Gliwic - Basię i Martę, z którymi się okazało mamy wspólnych znajomych, m.in. Klaudię z którą się już widzieliśmy na południu Kolumbii. Zaliczyliśmy z dziewczynami mały treking do Pueblito i wspólnie wyszliśmy z parku.  Sumując w parku w ciągu 3 dni spotkaliśmy 13 osób z Polski, gdzie przez wcześniejsze 5 miesięcy poznaliśmy tylko 5 rodaków. 

































W drodze na północ - Villa Vincenio i Villa de Leyva

Z Bogoty skierowaliśmy się na północ Kolumbii zbaczając przy tym w dwa miejsca. Na dobry początek trafiliśmy na dwa wieczory miejscowości Villa Vincencio, gdzie spotkaliśmy się z naszą koleżanką z Polski - rodowitą Kolumbijką Klaudią, która przyjechała z dzieciakami na wakacje do rodziny. Zostaliśmy tu bardzo miło ugoszczeni. Podczas śniadania prawie się popłakaliśmy ze szczęścia, gdy na stół wyjechała kiełbasa krakowska. Prócz licznych zabaw z Amelką i Samim zaliczyliśmy jeszcze pobliskie wiszące mosty. Dzięki wielkie za gościnę !!! : )



Drugą miejscowością na trasie w górę była Villa de Leyva  - jest to małe miasteczko  z kolonialną architekturą i ogromnym rynkiem. Miejscowość pełna jest białych budynków z ceglaną dachówką. Chyba pierwszy raz w Ameryce Południowej mieliśmy wrażenie, że istnieje jakikolwiek ład architektoniczny.










i jeszcze parę zdjęć z jazdy...