Potosi wznosi się na ponad 4000m
n.p.m. i jest jednym z najwyżej położonych miast na świecie. W 16
wieku było największym miastem obu Ameryk. Leży u podnóża góry
Potosi, zwanej też bogatą górą, ze względu na pokłady srebra,
które zawierała. Większa część srebra została rozgrabiona i
wywieziona do Europy przez Hiszpanów, którzy do niewolniczej pracy
zmusili najpierw miejscowych indian, a później niewolników z
Afryki. Obecnie w miejscowych kopalniach, których czynnych jest tu
aż 180 pracuje około 15tyś górników, a wydobywany jest głównie
cynk i cyna.
Główną atrakcją, jaką można
zaliczyć w mieście jest wycieczka do kopalnii. Wycieczki te
prowadzone są zazwyczaj przez byłych górników. Według naszego
przewodnika Potosi jest najbardziej szalonym miastem na świecie, za
sprawą tego, iż bez pozwolenia można tu kupić dynamit i 96%
alkohol. Z racji tego, że nasza wycieczka odbywa się w czynnej
kopalni Rosario pierwszym punktem imprezy jest miejscowy sklep
górniczy, w którym nie pozostaje nam nic innego, jak zakupić
upominki dla górników t.j. liście koki, napoje i laski dynamitu.
Przed wejściem do kopalni odwiedzamy
przetwórnie, w której z dostarczonych przez górników skał
odzyskiwane są surowce. Tak na prawdę dopiero tutaj górnicy
dowiadują się jak cenna jest ich praca. Miesięczny wynagrodzenie
górnika wynosi od 2 do 6 tyś boliviano (1-3tyś. zł) , gdzie
średnia pensja w mieście wynosi 1tyś. Boliviano. Górnicy w
wydzielonych częściach kopalni zazwyczaj pracują w grupach ok.20
osobowych i wypracowywują wspólny zysk, który jest odpowiednio
dzielony. Każdy w grupie jest odpowiedzialny za swoją działkę –
jedni kopią, inni ładują wózki , a jeszcze inni je pchają itd.
Górnicy za swoje pieniądze muszą zaopatrzyć się w potrzebny im
sprzęt, a dodatkowo za możliwość korzystania z dobrodziejstw
Bogatej góry muszą odprowadzać odpowiednią część zysku dla
państwa. Górnikiem może zostać każdy i nie potrzebne są do tego
żadne uprawnienia. Młodsi uczą się od starszych. Najmłodsi mają
tu nawet 10-15 lat i zazwyczaj trafiają tu po śmierci ojca górnika,
by utrzymać rodzinę.
Do kopalni wchodzimy małym otworem,
który ma szerokość pchanego przeze mnie wózka i wysokość
statystycznego Boliwijczyka. Już po
kilkudziesięciu metrach kończy się ziemskie życie i zaczyna się
piekło. Bram piekieł strzeże bożek El Tio, któremu górnicy
składają dary – alkohol, liście koki i papierosy, by ten
łaskawie obdarował ich swoimi bogactwami i dał bezpiecznie
pracować. Po wyczołganiu się z jamy El Tio krocząc po wąskich i
niskich korytarzach przenosimy się na niższy o 50 metrów poziom.
Po wycieczkach w polskich kopalniach dopiero tu odczuwamy, jak
wielkim piekłem i trudem jest praca górnika. U nas są windy,
elektryczne wozy, taśmociągi i zabezpieczone korytarze. Tutaj są
dziury w dół, gdzieniegdzie zabezpieczone przejścia i 2tonowe
wózki pchane ręcznie przez górników. Urobek z niższych na wyższe
poziomy transportowany jest również za pomocą ludzkich mięśni
przy pomocy wielkich wiader. Podczas wycieczki spotykamy kilku małych
mokrych i prężnych górników, którzy z pewnością siłą
kilkukrotnie przewyższają niejednego gringo. Górnicy ze względu
na wysokie zapylenie jakie tu panuje, podczas swej zwykle 12godzinnej
pracy nic nie jedzą. W głodzie i wysokich temperaturach jakie tu
panują pomagają im liście koki, które rzują podczas pracy. Każdy turysta po tej wycieczce doceni
swoją pracę, którą wykonuje i tak pewnie za lepsze pieniądze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz